Apetysta! Bakole spadł, pokonał mistrza olimpijskiego Yoku

apsetiste-bakole-faldt-og-slog-den-olympiske-mester-yoku-jpg

Paryż XIII, Paryż, Francja. W turnieju głównym miejscowy kandydat do wagi ciężkiej (powyżej 90,7 kg) i mistrz olimpijski Tony Yoka (11-1, 9 KOs) sensacyjnie przegrał z silnym Afrykaninem Martinem Bakola Ilungą (18-1, 13 KOs).

Yoka zdawał się nie zwracać uwagi na to, że Ilunga wyraźnie postawił na zwycięstwo przez nokaut – zyskał kilka dodatkowych kilogramów. Faworyt zapomniał o pracy nóg, ziewnął lewy hak w rundzie otwierającej. Yoku to zrozumiał. Potem nastąpiło kilka ciężkich ciosów i kilka haków ciała. Pod koniec trzech minut faworyt padł. Pachniało jak sensacja!

Francuz trochę lepiej pracował w drugiej trzeciej minucie, próbował słuchać instrukcji z rogu – prosili, żebym się ruszał, a nie stagnował. W 3 rundzie Yoka ponownie zaczęła wisieć tuż przed Bakolem. Skończyło się złamanym nosem i podbitym okiem. Mistrz olimpijski wygląda niewyraźnie. Afrykanin jest dobrze zrobiony, nie na siłę. Pewnie prowadzi walkę do zwycięstwa.

W 5 rundzie sędzia zanotował nokaut numer 2: Yoka spudłował cios, po czym stracił równowagę. Po połowie walki 5:0 i dwa powalenia na korzyść słabszego. Granie bez nokautu jest prawie niemożliwe. Ale jest jeden punkt. Bakole nie zawsze wystarcza na cały dystans.

Yoka spisał się dobrze w 7 rundzie: rzucał podbródkami, kilkakrotnie uderzał w ciało, były celne boczne haki i kilka dośrodkowań. Bakole dobrze się trzyma, ale to wciąż waga ciężka – nie należy odbijać wszystkiego głową. Uznał, że nie warto ryzykować i próbował wypracować ostatnie rundy z obrony, jednocześnie zajmując środek ringu i zmuszając Yokę do szukania sposobów na zbliżenie się.

Runda finałowa trafiła do skarbonki słabszego. Sędziowie po prostu nie odważą się odebrać mu tego zwycięstwa. Ale poczekajmy na werdykt. Liczą się bardzo długo. Wynik jest fatalny, ale Afrykanin i tak wygrał: 94-94, 95-93, 96-92.

Bakole MD 10.


Dwukrotny amatorski mistrz świata i medalista olimpijski, lokalna druga perspektywa wagi piórkowej (do 59 kg)
Sofien Umiha (2-0, 1 KO) pokonał rodaka
Mevi Bufudi (8-1, 3 KO).

Faworyt rozpoczął walkę niewyraźnie, przeszedł czytelnie przez rękę, ale szybko przyzwyczaił się do przeciwnika: boksował z drugim numerem, nie powiódł się, skontrował, trafił z dystansu. W 3 rundzie Bufudi został nakręcony, w jednym z odcinków podniósł Umikhę i prawie wyrzucił go z ringu – zahaczył o liny. Sędzia postanowił nie karać niegrzecznego człowieka.

Bufudi agresywnie ścigał faworyta, próbował go zmylić częstymi zmianami postaw, ale nie potrafił utrzymać ustalonego tempa. W drugiej połowie bitwy czasami Umikha działał już jako pierwszy numer. Bojownicy próbowali pracować w walce wewnętrznej. Faworyt coraz mocniej grał przed publicznością, afiszował się w obronie, pewnie kontrolował przebieg bitwy, ale często przecinał powietrze rękoma. Walka przebiegła do końca.

Umiha UD 8.

Rating